
Wszystko zaczęło się zupełnie naturalnie – od mojej córki, która od lat działa w harcerstwie. Kiedyś zorganizowałam dla jej drużyny warsztaty krótkofalarskie i… najwyraźniej dobrze to zapamiętali! 😉
Gdy pojawiła się informacja o planowanym XXVII Zlocie Gromad i Drużyn Hufca Ziemi Wadowickiej, padło pytanie: „A może dałoby się znowu coś z „radiem” zrobić?”. No cóż – nie musiałam się długo zastanawiać. Odpowiedź mogła być tylko jedna: tak!
Porozmawiałam z kolegami z klubu – ale nie pytałam czy robimy, bo to było oczywiste. Pytanie brzmiało: kto może w sobotnie przedpołudnie być w Wadowicach? I jak zawsze – nie zawiedli.


Podczas zlotu mieliśmy ogromną przyjemność poprowadzić warsztaty krótkofalarskie dla zuchów i harcerzy. I była to prawdziwa radiowa przygoda w pięknej scenerii Parku Miejskiego.
Wspólnie z młodymi, pełnymi energii uczestnikami wyruszyliśmy w podróż po świecie łączności. Każdy chętny mógł poprowadzić prawdziwą łączność na radiostacji, a równolegle prowadziliśmy nasłuch na drugim radiu – wyszukując stacje z całej Polski, a nawet z zagranicy.
Nie zabrakło też telegrafii – zuchy kodowały swoje imiona alfabetem Morse’a i nadawały je pod czujnym okiem Mariusza i Janusza, korzystając zarówno z klucza sztorcowego, jak i łopatkowego.


Jednym z najbardziej emocjonujących punktów programu były oczywiście „łowy na lisa” – czyli poszukiwanie ukrytych nadajników. Arek i Zbyszek czuwali nad całością, a młodzi operatorzy z zapałem szukali „lisów”, ucząc się jednocześnie pracy z odbiornikiem kierunkowym i orientacji w terenie.


Dzieciaki mogły też sprawdzić się na PMR-kach, które – jak zwykle – budziły ogromne zainteresowanie. Było sporo rozmów o tym, kto nas słyszy, jak daleko można sięgnąć falą radiową i co trzeba zrobić, by samemu zostać krótkofalowcem.
To wszystko w atmosferze ciekawości, współpracy i… radości z odkrywania czegoś nowego.


A ja? Na zmianę opowiadałam dzieciakom o tym, czym jest krótkofalarstwo, co oznaczają znaki wywoławcze, jak wygląda karta QSL, a jak logowanie łączności… albo przemierzałam ścieżki parku z Baofengiem w ręku szukając dogodnego miejsca do prowadzenia łączności z harcerzami.
To już kolejne takie spotkanie – wcześniej prowadziliśmy podobne warsztaty m.in. na zlocie harcerzy w Andrychowie – ale za każdym razem to zupełnie inna historia, inni ludzie, nowe pytania i świeża energia.
I wiecie co? Na tyle się spodobało, że drużyna mojej córki już zgłosiła się po kolejne takie warsztaty – tylko dla siebie.
Chyba nie muszę dodawać, jak bardzo mnie to cieszy
Skoro ŻYCIE to dzień dzisiejszy, to po dniu z harcerzami stwierdzić mogę, że piękne to życie miałam!! 🥰