No to znowu mnie poniosło w góry! 😊 A dokładniej – na Jałowiec (tak, ten w Beskidzie Żywieckim). Szczyt oczywiście w programie SOTA (Summits On The Air), więc już od początku wędrówki plan był jasny: plecak, radio, logbook (w wersji analogowej – czyli kartka papieru i długopis ✍️) i… dron. Tak, bo ostatnio oprócz łączności zbieram też punkty doświadczenia z latania. 🚁

I tu zaczyna się pierwszy blond-problem: w plecaku nagle zrobiło się ciasno jak w zatłoczonym paśmie 80 m w niedzielę wieczorem. Radio, antena, dron z wyposażeniem … Z niczego rezygnować nie chciałam więc trzeba było postarać się o kompromis! Tym właśnie sposobem mój ulubiony IC-705 i End feed pozostały w domku a do plecaka trafił BAOFENG I antena DIAMOND SRJ770… i jeszcze kawa! No bo przecież bez kawy w górach ani rusz.
Współrzędne parkingu: 49.686838, 19.505603 który znajduje się obok przystanku autobusowego i wejścia na szlak. Słowo parking to duże niedomówienie 😉
Start był klasyczny – najpierw kawałek asfaltem pod górę obok klasztoru Sióstr Zmartwychwstanek i Izby Pamięci Prymasa Wyszyńskiego. Potem już sympatyczny, leśny szlak przez przełęcz Kolędówki, gdzie otwiera się piękna panorama. Oczywiście musiałam się zatrzymać i zrobić zdjęcie – no bo wiadomo, to co w pamięci to w pamięci ale czasem pamięć warto odświeżyć. 🙃

Na szczycie… pusto. Ani żywej duszy, bo wyruszyłam dość wcześnie. I to lubię – cisza, spokój, tylko ja, moje radio i widoki. A te dopisały: Pilsko, Barania Góra, Romanka … – aż kusiło, żeby od razu planować kolejną wyprawę.
No i wreszcie: rozkładam sprzęt. Antena poszła „w górę”, „logbook” w dłoń i „blondynka na SSB” rusza do akcji. 15 łączności – nie muszę chyba dodawać, że wielce sympatycznych, punkty do SOTA zaliczone, dron też polatał i nawet kanapka przeżyła cała, co jest sporym sukcesem w moim przypadku. 😄
Powrót oczywiście pętelką, bo wracać tą samą drogą to nuda. A Jałowiec znów okazał się świetnym miejscem na aktywację – łączności + widoki + odrobina latania = idealny przepis na górski dzień!