… ale nie każdy trafia. Pan Tadziu instuktor (człowiek nad wyraz cierpliwy) podsumował mój wynik „jedno czarne i mnóstwo zabitych ślimaków (bo powiedzieć trzeba że strzelnica na powietrzu). Ale pierwszy mój kontakt z bronią miałam miesiąc wcześniej w Koszalinie.
Janusz powtarza, że każdy powinien mieć przynajmniej raz w życiu broń w ręce choćby po to, żeby sobie kiedyś krzywdy nie zrobić. I ma rację.
A skoro oboje jesteśmy w tej kwestii zgodni, zafundował mi naukę strzelania: glock i radośnie 40 strzałów do tego.
Nie powiem albo powiem – bawiłam się świetnie. Lepsze to niż mord na uprzykrzonej osobie wykonać 🙂 Natomiast wnioski są takie:
– strzelanie strzelaniem ale weź załaduj magazynek do glocka!!
– Janusz ma rację – gdyby nie instruktorzy to co najmniej 7 razy krzywdę bym sobie sama zrobiła
– filmy zwłaszcza akcji – kłamią. To co tak łatwo lekko wygląda na ekranie wcale takie nie jest przynajmniej z glockiem w roli głównej.
– zmieniłam broń na lżejszy model i okazało się, że ślimaki są bezpieczne – bez problemu w tarczę trafiam a ładowanie magazynka to przyjemność.
- łączność kryzysową mam jako tako ogarniętą
- potrafię posługiwać się bronią tak żeby sobie krzywdy przy okazji nie zrobić
- i chcę wierzyć, że nigdy nie będę zmuszona z tych umiejętności skorzystać
SP9KUP to klub LOKu więc zasadnym było do loku się udać. 🙂 polecam pana Tadzia
Strzelnica „Czart” Sucha Beskidzka