No!! i miałam rację! Praca nie uciekła, rodzina z głodu nie umarła, a ja bateryjki życiowe podładowałam, zawsze to dwie kreski nad minimum, bo jak się okazało na rezerwie „jechałam”. I cóż, czasem trzeba samej sobie STOP powiedzieć.
Padło na Jałowiec bo blisko, bo nie byłam, bo skusiły mnie zdjęcia na blogu i opis trasy. Szlak z dbałością o turystę – dobrze oznaczony a na górze chatka ze wszelkimi udogodnieniami nawet drewno na ognisko przygotowane, woda w beczułce z kranikiem no – full wypas 😊
Wyprawa udana – spokój, cisza na szlaku nie licząc wiatru. Teoretycznie w porywach miał mieć do 50 km/h ale miałam wrażenie, że te porywy to między sobą tylko sekundowe przerwy robiły. I do momentu zejścia zero innych turystów. Oj bo bym skłamała – na szczycie przez chwilkę tylko motorowi panowie byli, słów kilka zamieniliśmy i znikli. Jak już pisałam tylko wariat radość drugiego wariata zrozumie.
Na miejscu byłam po dziewiątej a skończyłam 10.20. Łapki ledwo mikrofon trzymały, ale jeszcze chwilkę posiedzę, jeszcze chwilkę bo tyle fajności wokoło. Jak już w końcu radio wyłączyłam i wstałam jak mnie zimno obleciało, to nie mogłam przestać dygotać Dobrze, że chatka była, schowałam się przed wiatrem na tyle ociepliłam, że mogłam w miarę normalnym krokiem po radyjko wrócić i w schronieniu sprzęt poskładać. Ale warto było 🥰
Zabrałam obie antenki ale wiatr skutecznie zniechęcił do rozwieszania end feda.
Niewątpliwie zaletą wietrznej pogody jest lepsza widoczność. A było na co patrzeć. Tak że opatulona łączności robiłam podziwiając panoramę i co rusz łapki rozcierając bo zamarzały. Góry, radyjko i spokój = bardzo udany dzień. I cóż wszystkim korespondentom bardzo dziękuję za miłe i sympatyczne łączności – 23 QSO na 2 m. I jedna łączność na 70 cm nie sotowska co prawda. Niesamowity jest Boguś SP9MKM, kiedy i gdzie bym nie była łączność z Wodzisławiem Śląskiem zawsze jest w logu
A! i czerwone dość, że piękne są, to jeszcze mogą być wyjątkowo skutecznym rozwiązaniem wielu problemów – zwłaszcza te z białymi kropkami. Aż kusiło, żeby kilka ze sobą zabrać 😁
Zanim wyjdę:
- strona SOTA i wybieram szczyt, czasem dojazd decyduje, czasem nazwa – bo intryguje.
-
Blog MyNaSzlaku i sprawdzam miejsce do parkowania a potem trasę, przyswajam w całości albo modyfikuję pod siebie. To co mogę powiedzieć, to to, że ludziom go tworzącym nie jedna ale kilka kaw się należy
-
Windy.com warunki pogodowe na wybrany dzień a kolejny raz tuż przed wyjazdem, – skuteczna bestia (aplikację mam na telefonie)
-
Na szlaku nieodłącznym towarzyszem jest aplikacja All Trails – mapy GPS szlaków – rewelacja jak dla mnie – nie potrzebuję zasięgu CUDO
-
Mapa-turystyczna.pl (też na telefonie) co by czasowo i kolorystycznie się ogarnąć
Radyjko ma tę fajną funkcję, że zapisuje wszystkie moje łączności. Po powrocie odsłuchuję na spokojnie, poprawiam jeśli coś trzeba i logi wysyłam. Nawyk przydatny bo jak się okazało zamiast 022 ja 029 podawałam. Ale od czego qrz.com znalazłam obie osoby i wiadomość przesłałam. I jak tu nie lubić mojego radyjka no jak?
I taki fajny dzień i pokonała mnie na koniec strona SOTY!! bo uparła się i nie chce dziennika przyjąć, chociaż uzupełniałam jak zwykle!! złośliwość rzeczy martwych ech…
A może grzybową jej zafundować? z tych „pięknych” 🤣
Sprzęt: IC-705 (5 W), na UKF Radiora SG-7900, na KF antenę End Feed
Aktualizacja wpisu:
11.11 o godz. 11.11 na szczycie Jałowiec (1111 m) zebrani odśpiewują hymn. Idea szczytna, ja jednak nie przepadam za tłumami.