Przeżyłam…

Runmageddon,  jeszcze dobrze się przy tym bawiąc 🙂 i dałam radę!! i się chwalę bo jest to wyzwanie i dla ciała i dla umysłu. Ale warto było – taka dawka pozytywnych emocji!! taka radość, że człowiek nie może przestać sie uśmiechać!! i jest MOC!! ( i to bez wzmacniacza) tak, że jest z czym dzisiaj w zawodach o „Puchar Wlkp Pyry” startować. 

Pierwotnie biec miałam za rok, żeby na spokojnie  sie przygotować. Taki przynajmniej był plan w sobotę ułożony – sensowny, bez luk i zastrzeżeń.  I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że w niedziele zobaczyłam post. 16-17.09 Runmageddon Kraków Dobczyce„. Zobaczyłam i już wiedziałam – to znak! Dzwonię do Ani, ona na to – jedziemy.  I tym sposobem we wtorek byłyśmy już zapisane 🙂  no i pojechałyśmy, żadnego doświadczenia w tej kwestii nie mając. Ale co? że jak?!  że nie damy rady!!?? Litości. Jak nie spróbuję to się nie dowiem.  
A Irek jak to Irek podsumował tylko moją decyzję: „jak ten rok szybko minął” 🙂 

I biegłyśmy sobie a to przez rzekę, a to z łańcuchem 30 kg pod górkę a to przechodziłyśmy przez pionowe ściany (no najpierw na nie trzeba było wejść), a to wisiałyśmy tu  i ówdzie na łapkach i dużo, dużo błotka: a to czołganie się pod drutem kolczastym a to pod oponami  a opony na ziemi w równych rządkach stały a to z belką drewnianą. Jednym słowem – smaki dzieciństwa się przypominają 🙂 Im bardziej człowiek utytłany tym lepiej sie bawił. No i okazało się, że dźwiganie radyjka po górach też się przydało. 

Ale co tu dużo mówić NIESAMOWITE przeżycie, fantastyczna atmosfera, życzliwość, pomoc, współpraca, tak że za rok znowu tam będę (oj! chyba się uzależniam!)
Runmageddon Kraków 2024 r.

Dodaj komentarz